Dyzio
Trąbalak
jest
słoniem
-
tak
twierdzą
jego
rodzice.
Znaki
szczególe?
Trąba.
A
trąbę
ma
jak
gaśnicę.
Gdy
chluśnie
wodą
z
trąby
wieżowiec
można
skąpać,
a
brzuch
ma
tak
pojemny
jak
wielka
motopompa.
W
strażackim
kasku
chodzi
i
ma
pięć
klepek
w
głowie,
a
resztę
to
o
sobie
sam
Dyzio
już
opowie:
-
Gasiłem
pożary
jak
tydzień
długi,
gasiłem
pożary
jeden
po
drugim.
W
poniedziałek
-
osioł
dał
dziecku
do
zabawy
pudełko
zapałek.
We
wtorek
u
goryli
żelazka
nie
wyłączyli.
W
środę
-
wielbłąd
z
wielbłądem
zostawił
grzałkę
pod
prądem.
W
czwartek
w
domu
indyków
zasnęli
przy
czajniku.
W
piątek
-
u
pani
krowy
wybuchł
piecyk
gazowy.
W
sobotę
-
gęś
z
prosięciem
zrobili
krótkie
spięcie.
A
w
niedzielę
wytrąbiłem
im
do
słuchu:
Dość
mam
takich
lekkomyślnych
lekkoduchów!
Nie
umiecie
się
obchodzić
z
gazem,
z
prądem?
Gdzie
rozwaga?
Gdzie
ostrożność?
Gdzie
rozsądek?
Żeby
skończyć
z
pożarami
w
naszym
mieście
klepki
w
łepki
powstawiajcie
sobie
wreszcie!
Tak
zrobili
jak
powiedział
Dyzio
strażak
-
powstawiali
sobie
klepki
u
bednarza,
z
pożarami
się
skończyło
i
nasz
Dyziek
trąbą
klomby
dziś
podlewa
przy
remizie.
|