Dedykacje
- Eligiuszowi Dymowskiemu
Marta
Fox
|
Spowiedź
Chcę
być chłopcem jak mój ojciec,
Towarzystwo Zachęty Kultury, Katowice 1994, s. 50-52
Moim
pierwszym kochankiem był Thor Heyerdahl
Pozwoliłam mu się porwać na Wyspy Wielkanocne, a
potem
uwierzyłam, że to dla mnie zorganizował tę wyprawę,
zatrzymał czas i ustawił kamienne figury, które
zaczęły mi
się zwierzać w chwili, gdy samotnie siedziałam na
stożku
wygasłego wulkanu i patrzyłam na księżyc, leżący
między
morzem i niebem.
Prawdziwej namiętności nauczył mnie św. Jan od
Krzyża
i od tej pory budziłam się w płomieniach miłości
których żar ranił mnie czule i dawał przedsmak
życia
wiecznego
Samotność dzieliłam razem z Franzem Kafką
i
razem z nim umierałam ze strachu
wiele nocy w różnych łóżkach tego świata
spędziłam z Cortazarem, aż w końcu wyruszyłam
z nim w podróż w osiemdziesiąt światów dookoła
dnia.
Wtedy zrozumiałam, że szukanie, że szukanie jest
moim znakiem,
emblematem łażącym po nocy bez celu i wtedy
uwierzyłam, że suma moich działań nie może być
równa
życiu i zaczęłam przyjmować to, co się dzieje, być
w
harmonii z trwaniem i kochać życie bez względu na
logikę, bo dopiero wtedy można pojąć sens, jak
uczył mnie
Dostojewski, z którym też spędziłam wiele dni i
nocy
Cierpiałam razem z Marquezem, a potem z Carpentierem
i wiedziałam, że cierpię i trudzę się dla ludzi,
których
nigdy nie poznałam, bo tak to już jest, że zawsze tęskni
się za szczęściem większym niż to, które jest
Mann przekonał mnie, że czas nie mija
lecz kręci się w kółko
Muszę przyznać, że była również kobieta,
która żyła na amfetaminie duszy
Anna Sexton uwiodła mnie swoim bólem i siłą,
z jaką chciała wyfrunąć ze swej głowy i pozbyć
się
kraba, który zżerał jej serce.
O tym wszystkim opowiem Tobie, Eligiuszu, braciszku
w brązowej sutannie, który jesteś z kości i krwi,
a nie tylko z duszy w przestrzeni
Opowiem Tobie, Eligiuszu, braciszku, który jesteś
z
papierosem w zębach i z nowym wierszem w oczach
Myślę, że wysłuchasz mnie w skupieniu i nie będziesz
dla mnie bardziej surowy niż Twój Pan
Opowiem Tobie, braciszku, a wtedy stanę się bielsza
ponad śnieg, ponad śnieg bielsza się stanę
i
pójdę do nieba wprost z własną poduszką
i
w ciepłych skarpetach. |
Anna
Wernerowa
Kwiaty
Dobra
dołączony
do listu poetki, 5 września 1998r.
A
ja Ci dziś przynoszę
nie kwiaty zła Beaudelaire'a
ale monolog wrzosu
On mówi że rzeka
zmienia
cień i przejrzystość
lecz dzwon w niej
który z gwiazd wychodzi
niezmienny
w wierności
i choćby zdradził trzykrotnie
zanim kur zapieje
światło
nietoperz ze skrzydłem
z ziemi ognia
nie zatoczy kręgu
nad warkoczem
PANNY
Włóż Jej na głowę
wieniec z głogu serca
co krwią i mlekiem
łzy
kapie
|
Kropla
dołączony
do listu poetki, 22
października 1998r.
Stamtąd
gdzie teraz jesteś
podałeś mi Różę
zerwaną z grobu
Abelarda i Heloizy
na Père de Lachaise
Wzięłam
ją
razem z kolcami
które zraniły mnie
w serdeczny palec
Tę
kroplę krwi
wysyłam Ci dziś
w liście
na znak
że
to z czerwieni
i woni tego świata
nie umrze
i żyć będzie
nawet
za Wielką Kurtyną
|
Marian
Stanisław Hermaszewski
*
* *
To
Ty, Matko,
Lublin 1990, s. 25-26
Poranek
rześki jak znak krzyża
świeży
resztkami deszczu
klepiącego pacierze
na blaszanym dachu
Dzień dobry
Franciszkowa
Matko Boża
Strząśnij z dłoni
kropelkę łaski
mnie też trzeba rosy
jak rozespanym żonkilom
Dzień dobry
tłucze się trzmiel
w czerwcowym sercu
tulipana
Bluszcz z wirydarza
już oddycha niebem
pachnie bez
kotylion zagubiony
przez anioła stróża
wiszącego u okna celi
na postrach snom
niespokojnym
Ptaki śpiewają hymn
do Brata Słońce
dzieląc się kolorami
jak opłatkiem ciszy
Połóż mi jeden
pocałunek nadziei
na wargach
jak uśmiech
Franciszkowa Matko
Kraków,
u Reformatów, 22 kwietnia 1990 r.
|
IN
VINO VERITAS
Ojczyzna
moich wierszy, Opole 1999, s. 52-53
Zamieniłem
się
ze znajomą pszczołą
na ciała
było to pod jemiołą
pszczoła też chciała -
zaraz się poczułem
lżejszy
jak anioł czy pchełka
no bo przecież tę panią
zdobiły skrzydełka -
Liczyłem na luz
fikołki pierdoły
miodowego kaca
ale inne przypięły się pszczoły
że
nic -
tylko praca -
Brzęczałem
wyraźną polszczyzną
żem nie Japończyk -
Jeden truteń
obleśnie mnie liznął
pomyślałem
źle skończy -
Znalazłem pszczołę:
pisała wiersze
zachwycona sielanką
- Uszanowania
najszczersze
lecz
odmień się
koleżanko
Nie
chciała
zwiała
to znaczy ja zwiałem
wyłaskotany skrzydełkiem
Musiałem
samego siebie
potraktować żądełkiem
Teraz wiatr miecie
łbem
moim spuchniętym
unikam jemioł -
Pszczółko
–owadzie święty
nie pij już miodu ze mną
starczy
doświadczeń poecie
Kazimierz
Dolny nad Wisłą, 7 listopada 1996 r. |
Zdzisław
Tadeusz Łączkowski
Ostatni
Kwestarz
Inność,
Bydgoszcz 2004, s. 110-112
Trzewiczku
bosy
sandały Twoje teraz klejnotami ozdobione
w warsztacie szewskim
o zapachu knypa
i skór starych
w Libuszy Królewskiej
choć Ty bez berła i korony
a jednak z koroną
w perłach jałmużny
u czoła
śmiali się z Ciebie kawalerowie wsiowi
wśród ścieżek róż bez kolców
jedną z tych róż
ukradłem w Asyżu
przebacz mi Panie
bom ja grzesznik
już po tamtej stronie rzeki
po tamtej stronie słonecznych planet
a Ty Bracie Alojzy Kosibo
maleńki z małych a taki wielki
uproś dla mnie
choć kroplę świętości
i naucz mnie modlitwy maluczkich
Kwestarzu
staropolski
ostatni z nich
co zdążył
na jarmarkach w Bieczu
i odpustach w Kobylance
pokochać człowieka w biedzie
samotności
nietrwałej nadziei
a nawet w barbarzyństwie
i terrorze
Ty co zapalasz naftową lampkę
choć już płomień laserowy
u kołyski dziecka porzuconego przez matkę
daj mi jedno ziarno czystości
jak te łany na Podhalu
łany lnu
płótna białego
na polach
pastwiskach osamotnienia
zagubionych i bezradnych już nie rycerskich
tkaczy
a dawniej był to cech
godnych knapów
Twój
kościółek drewniany
obity gontami miłości
był Domem Boga Jedynego
który zapraszał Ciebie
na lekturę Biblii
i nigdy nie mówiłeś:
Jezu dzisiaj nie przyjdę
bo „boli mnie głowa”
Ty sam maluczki
Alojzeczek
- Jak już księdzem nie może być,
to przynajmniej niech zostanie porządnym
zakonnikiem
- mówi o synu leciwy ojciec Jan Kosiba –
maluczki
a jednak jak sygnet królewski
u stóp Księżnej Wieliczki
w błogosławionych ogrodach klasztoru
uprawiałeś dróżki kwiatów
choć były w złocie
drogimi kamieniami nakrapiane
a przecież sypiałeś kiedyś
na klepisku z gliny ubitym
wieśniaku cudowny
nad wieśniakami
jak grusza w polu Twojego dziada
pełna obfitości
dobra
piękna
Ty po prostu kochałeś
i przestrzeń między człowiekiem
a człowiekiem
stała się temperaturą wysoką serca
i nic więcej
I to tylko jest
i będzie
Wielki
Post, Warszawa, 18 lutego 2002
|
|
DoDoHa
U
Rosenthala
To już
wspomnienie, jak fatamorgana:
Kraków, Eligiusz i ulica Jana.
Szyba kafejki z firmowym napisem.
Czytam „Rosenthal“. „Wejdź do środka“ - słyszę.
Trochę niepewna, ale jednak wchodzę.
Ogromne lustro rośnie na mej drodze,
wskazując salę, która nie istnieje.
Staję w popłochu. Eligiusz się śmieje.
Siadam na sofie naprzeciw gabloty,
W której się pysznią cenne bibeloty
Z najdroższej w świecie śnieżnej porcelany.
Na spodkach, z gracją, stoją filiżany,
W nie zaburzonym, idealnym rzędzie.
Złote obwódki, nie widoczne wszędzie,
zmusiły jednak wnętrza projektanta,
aby niektóre położył na rantach,
wydobywając pełny kunszt zdobienia.
Kelner subtelnie zbiera zamówienia.
Po czym podaje, z wygięciem nadgarstka,
czarne expresso w bielutkich naparstkach.
Lekka muzyczka, wystrój bez przesady,
jak w idealnym miejscu na posiady,
Żadnego baru, żadnych świeczek w dymie.
Dymowski Eli żartuje jedynie.
szukając w myślach znanych sobie ludzi.
Mówi z przejęciem, broń Boże nie nudzi.
W słowach i w gestach widać, że esteta.
W sposobie życia, zaiste poeta.
Nie będzie kropki. To nie koniec zatem.
Gospodarz prosi tym razem herbatę.
„Zielony skoczek“ brzmi nazwa mieszanki.
Obsługa wnosi większe filiżanki,
By móc uraczyć nas wonnym naparem.
Na stole kwitnie krokusików parę,
wsadzonych również w cennym Rosenthalu.
Dzbanek-perfekcja w najmniejszym detalu.
Kanty czajniczka i jego obłości,
Nie budzą we mnie cienia wątpliwości,
że to zastawa najlepsza z możliwych.
A mój rozmówca, niezmiennie cierpliwy,
czeka na pierwsze herbaty siorbnięcie.
To Elitarne Krakowskie przyjęcie
włoskim klimatem koi podniebienie.
Szkoda, że teraz to tylko wspomnienie.
*8
.03.2004*pociąg Kraków-Szczecin*7.15-8.50
|
|
O.
Albin Sroka
O
pieśni słonecznej
Dotykanie
Tajemnicy, Jarosław 2000, s. 97
Kiedyś,
w klasztornym ogrodzie, W ocienionej altanie
Przebywałem z gromadką dzieci.
Rozważaliśmy słowa Franciszkowe
Z Hymnu o Stworzeniu. To poezja
Niewątpliwie najpiękniejsza
Z pięknych. Dzieci dyskutowały,
A Franciszek śpiewał strofami.
Ziemia jest obrazem Nieba
pokryta kobiercem traw,
Barwnymi dywanami, gdzie
Mnóstwo ziela leczniczego,
Kwitnące wiosną krzewy i kwiaty
Wszystkimi kolorami tęczy,
Niezliczone warzywa i owoce,
Lasy pachnące żywicą - dom
Zwierząt, ptaków i owadów.
Czyliż to nie Raj prawdziwy?
Trudno tylko określić stopień
Podobieństwa ziemi do Nieba,
Jest dalekie, choć niewątpliwie
I tam panują niewypowiedziane
Barwy, bo tam jest pełnia
Wszelkiego
Ż y c i a.
|
Marek
Mariusz Tytko
Wołanie
Pana Credo
Koncerty
metafizyczne, Wyd. Fundacja «Eschaton»,
Kraków 2000, s. 41
Wołam
was -
Ze szczytu góry
Abyście porzucili dolinę
I ruszyli za mną
Wołam was -
Ze szczytów obłoków
Abyście porzucili górę
I ruszyli za mną
Wołam was -
Ze szczytu słońca
Abyście porzucili obłoki górę i dolinę
I ruszyli za mną
TAM gdzie ja idę
I wy iść możecie
Przez śmierć do nicości
Gdzie Jest Ten Który Jest
|
Krystyna
Szczyrek
Wieczór
poetycki
Ks. Eligiusza Dymowskiego
Z
daleka i z bliska, Kraków 2007, s. 45
Uwiodły
mnie słowa
dotknęłam piękna
w jego najczystszej postaci
Pod sercem fruwały ptaki
nad głową barwne motyle
To niby tak niewiele
a jednak – aż tyle
Kraków,
Galeria, 30. 04. 2006
|
Elżbieta
Zechenter - Spławińska
Eligiuszowi
Spowiadasz
się tym słowom
ale nie przyrzekasz
poprawy, ani nawet
nie wyrażasz skruchy.
Poezja zawsze bywa
czułym spowiednikiem
ale nie jest dyskretna
(uwierzyć mi musisz)
Nie czytaj swoich wierszy
zakonnym współbraciom
za dużo w nich tęsknoty,
a dotyk wspomnienia
może ich skromne myśli
przyprawić rozpaczą,
pomieszać im modlitwę
z żarem pokuszenia
i
co im przyjdzie z tego
nic, tylko zgryzota,
na którą nie pomogą
pokuty najszczersze.
Nie czytaj tych utworów
zakonnym współbraciom
chyba, że cały klasztor
zacznie pisać wiersze!
10
Stanisław
Nowaliński
Ojcu Eligiuszowi DYMOWSKIEMU
z Bronowic Wielkich
Ty, co z imienia kochasz cierpliwość
i nie używasz w swym życiu łokci.
Wiesz doskonale, z czym łączyć miłość…
Dla Ciebie z bliźnich, nikt nie jest obcy.
Jako „wybraniec” Eligiuszowy
znasz blaski złota, barwę purpury…
Niełatwo innym Tobie jest sprostać.
Gdy chcesz potrafisz przenosić góry.
Cierpliwość, wiedza i obserwacja,
To Twe narzędzia… plus lekkie pióro.
Ważna dla Ciebie istota każda.
…Otaczasz wiernych opieką czułą.
Mądre na kartkach zamieszczasz treści.
Nie sposób od nich oderwać oczu.
Choć przeczytałem Twych wierszy setki,
do wielu, przyznam, powracam znowu.
W podzięce za nie - składam Ci pokłon.
Zapamiętane… gwiazdką Ci wskażę*.
Przy każdym… serce me w piersi rosło,
i… drżenie ciała odnotowałem.
Masz w sobie ciepło, serce wrażliwe.
Wiarę do Boga twardą jak skała.
Czytając treści Twe wiem, że żyję.
Z każdym z Twych wniosków -
w pełni się zgadzam.
Na drodze swego życia ostatnio,
spotkałem miłych, spokojnych ludzi.
To franciszkanie, życzliwi bardzo…
Z takimi… człowiek się nie zagubi.
* Twoje wszystkie wiersze są piękne, ale te poniżej,
z pierwszego wrażenia ujęły mnie szczególnie:
Rozmyślania o życiu
Szukam Cię
Pod starym drzewem, jesienna rozmowa ze św. Franciszkiem
Genesis
Rozmowa muszli
Bez tytułu/ str. 61 „W poczekalni świata”
Słuchając Musorgskiego
Opatrzność
Z rozmyślania
Kamień i ja
Przebudzenie, albo niedokończony list
Powtórka z Historii
Ostatnie życzenia
DZIĘKUJĘ!
|
|