Chleb
Ro¶nie w dzieżach ciasto
pszenne,
trochę żytnie i jęczmienne,
z m±ki białej jak opłatek,
z ziaren, które skwarnym latem
błogosławił wzrokiem rolnik,
a kołysał je wiatr polny.
Burz± się b±belki w cie¶cie.
Jaki¶ gaz je tak wysyca.
W jego ruchu i szele¶cie
mieszka chleba tajemnica.
To dwutlenek węgla szumi!
Oby szumiał, by nie umilkł,
bo nie będzie tej przemiany
m±ki w ciasto, w chleb powszedni,
ten, co z nieba nam jest dany
dla bogaczy i dla biednych!
On się staje Pana ciałem
na ołtarzu w hostii białej.
W tobie, chlebie, mieszka słonko,
zieleń wiosny, upał lata,
krople deszczu, ¶piew skowronków,
trud rolnika, który splata
niebo z ziemi±, ziemię z niebem.
Przenaj¶więtszym jeste¶ chlebem,
gdy cię daj± ludziom biednym,
gdy uciszasz strach i lament
w bardzo długim dniu powszednim,
gdy¶ jest dla nich jak sakrament.
* * *
Ro¶nie ciasto na zakwasie.
Już jest w piecu wyżarzonym.
Chlebem pachnie nam Podlasie.
Pachn± nim monieckie strony.
Za biebrzańskim rezerwatem
dojrzewało zboże latem.
I dlatego ten dar Pański
chlebem zowie się biebrzańskim.
Franciszek Kobryńczuk
|