Chylą głowy na scenie chmur
łany żołędziowych zbóż
upał sączy z dwojga słońc
śnieg się śni
deszcz od ziemi w nieba kałużę
wcieka stróżką serca bić.
To czas
naszych niepowtórzeń.
Nie zasłoni dwojga słońc nawet rozpędzony słoń
w takt oddechów pogna
śnieg rozprószy powietrzną trąbą
niby dźwiękiem wielu trąb
z czoła nieba zgładzi gniew
nazwie wiosną słończy śmiech
na dłużej
Chylą głowy na scenie czystego nieba
łany żołędziowych zbóż
kurtyna zapada
przedstawiania.
Zbigniew
Matyjaszczyk