Przyjdę
nocą owinięty w srebrną
ciszę
Z gałązkami sennej sosny w
ręce
Głowę twoją jak wiatr drzewo
rozkołyszę
Byś kochała mnie i wietrzniej i
goręcej
Potem splączę dzikie włosy
jak gałęzie
Przygnę dumnych i postawnych drzew
korony
Wichrem wielkim i miłością
moją będziesz
Róży wiatrów żagiel zawsze jest
spragniony
Gdy
wypełnisz mnie do bólu i do trzasku
To poniosę cię na końce mego
świata
Tam gdzie noc spleciona z linią brzasku
Gdzie anioły ożywiają
słońca w kwiatach
|