Ta podróż
– pomyślała Nolis –
nigdy nie może się zakończyć.
W pamięci przywoływała
malowane codziennością obrazy.
Kolor oczu.
Wspólne wędrówki.
Wypady do kina.
Chwile milczenia.
Zapach skóry.
Sny rozbudzone
na odległych od siebie
półkulach i oceanach.
Tyle niedopitych kaw,
kieliszków wina lub szampana…
Nie rozmawiali nigdy o tym.
Wydawało się jej, że zdąży,
aby to wszystko opowiedzieć,
otulić, omodlić.
Zawsze coś było ważniejsze, pilniejsze.
Nawet, gdy się wiecznie spóźniała,
wiedziała, że i tak
będzie cierpliwie czekał.
Tym razem nie przyszedł na spotkanie.
Jego serce dogasało
w roznieconym płomieniu
ostatnich westchnień
i próśb o przebaczenie.
.
|