©2007 Ewa Białek

  

Przyjaciółko Droga...

Jakoś tak zawsze  w połowie roku, (pewnie ma to związek  z rozleniwieniem wakacyjno-letnim, urlopem i większą porcją czasu na przemyślenia wszelakie) przychodzi czas zadumy i coraz częstszych powrotów w dawne lata dzieciństwa minione ...bo to sam częściej bywam z wyboru dłużej ...a i zrywać się z łóżka nie muszę natychmiast ...bo przecie nigdzie nie zaspałem,  więc i poleżeć można dłużej i pomyśleć leniwiej ...powraca tęsknota i melancholia. Powraca i już! Nie chcę - powraca. Odsuwam - ona bliżej i bliżej. 

Więc nachodzi taki czas, kiedy melancholii i zadumy pewnej ...więcej i więcej. A ostatnio jakby zupełnie intensywniej ...i jakby coś się skończyć miało ...jest u mnie czas tęsknot, marzeń i coraz głębiej ...sięgania pamięcią do minionych lat. Że to wcale niepotrzebne? Może ...ale tak jest. Mówiłem Ci już, że zadzwonił do mnie mój Przyjaciel z dzieciństwa ...Jerzy. Mieszka gdzieś pod Kutnem ...jest lekarzem wiejskim ...taki tamtejszy Judym. Przechodziliśmy ścieżki Puszczańskie pod Hajnówką wszerz i wzdłuż ...nawet drzewa niektóre pamiętam. Łąki były miejscami potyczek: Jungingena i Księcia Witolda. To takie piękne czasy. On tęsknotą swoją obudził moje tęsknoty. Prosi mnie o wyjazd na kilka dni do Hajnówki by powrócić tam choć na parę chwil. Do czasu którego przecie już nie ma ...ale On tak tego pragnie.

 

I miałem sen: na tych wielkich przestrzeniach, jakby zbliżającą się nieuniknienie, wiosną czarodziejską sprawionych - jawiły się kwiaty. Złociste mlecze tkały dywan ciepłych podmuchów, radosnego dziecięcego śmiechu, który przerwał wór i wody życiowe rozpłynęły się strumieniami, zajaśniał świat obmyty z zimowych szaro-burych smutków i sposobiący się na przejście w inną krainę ...weselszą ...barwną i ciepłą. Ale jednocześnie miałem odczucie widza ...tak jakbym z boku obserwował stawanie się wspomnienia, które jak film z wolna przetaczało krajobrazy nie pozwalając mi w nich być. Bo miałem jednocześnie odczucie, że wędruję razem i obok z obrazami dzieciństwa, i że to wędrowanie przenosi mnie gdzieś w imaginowane krajobrazy, tak dalekie, że stawały się nieprawdziwe. Wołałem żeby odnaleźć tamto echo,  bawiłem się jego odbiciem które od hajnowskich i puszczańskich drzew powraca tamte jakoby a jednak już wydoroślałe. I  zrozumiałem Miła  i wiem  to już na pewno, że w dzieciństwie nie rozumieliśmy miejsca które nas otaczało. Było tak oczywiste jak wszystko, jak niebo, jak słońce i jak deszcz. Jak nasze codzienne wstawanie ...jak wszystko co niósł każdy kolejny dzień. Tęskniliśmy do dalekich miast, które na horyzoncie stawały się miejscem do którego podążać miał każdy z nas. W dziecięcych przebywaniach tam, nie rozumiałem całego dobra które niósł tamten świat do którego po latach, kiedy już poznałem wiele zawiłości życia tak mi bardzo tęskno. Teraz na prawdę, ulice i place, dzielnice murowane i wieczny zgiełk, który ten świat niesie,  stają mi się nie miłe i odwracają się od mych pogodnych myśli. Bliskie stają mi się wąskie uliczki małego miasteczka ...małe podwórka i warzywniki skąpane w słońcu ...ławeczki pod gruszą i jabłonią, gdzie tak smakowały zrywane prosto z krzaka pachnące pomidory. 

Więc teraz w snach i w pół-śnie sennym błądzę i nasłuchuję, czy jeszcze tam gdzieś dźwięczy nasz radosny, dziecięcy śmiech wolny od wszelkich trosk który dorosły czas niesie.
 

Bo  to  jednak  chyba Jesień powoli idzie moja Droga  Duszko. Powoli acz nieubłaganie. Ale przecie będzie dobrze! Szczęścia i kolorów na  dalszy czas lata ...Przyjaciółko

8 sierpnia 2007r.

  >> ]