Bataliony
Krzyczy
wilga
na
gałązce:
-
Po
biebrzańskiej,
grząskiej
łące
maszerują
bataliony!
-
Mają
broń?
-
Nie,
są
bez
broni,
pani
sroko,
strojni,
czyści!
-
Czy
ułani,
czy
gwardziści?
-
To
nieważne,
pani
sroko.
Ważne,
że
wędrują...
-
Dokąd?
-
Na
paradę,
defiladę!
Panie
będą
z
nich
wybierać
tego,
co
ma
wdzięk,
ogładę.
-
Pewnie
każda
oficera
będzie
chciała,
żółta
wilgo!
-
Sroko,
ranga
nie
jest
ważna,
stanowisko,
urząd...
-
Tylko?
-
Tylko
strój!
Stąd
zobacz,
każda
zerka
na
tych
najpiękniejszych,
którzy
są
ozdobą
Biebrzy.
A
czy
tobie,
pani
sroko,
wpadł
z
nich
któryś
w
lewe
oko?
-
Ten
na
przedzie
mi
się
marzy.
Brodaweczki
ma
na
twarzy.
Ma
na
sobie
szaty
strojne.
-
To
bojownik!
Jak
na
wojnę
idzie
z
miną
bohatera.
Ma
na
szyi
z
piórek
kołnierz.
Tylko
patrzeć
i
wybierać!
A
ten
drugi
też
dostojnie
kroczy,
sroko!
Okaz
piękna!
Przed
wybranką
którąś
klęka.
Ma
na
szyi
białą
kryzę,
-
Widzę,
pani
wilgo,
widzę!
-
A
i
dalej
aż
po
ogon,
ma
tych
barwnych
piórek
mnogo.
A
ten
trzeci
ma
też
stójkę...
-
Wilgo,
popatrz,
jakiś
zamęt!
Bataliony
wszczęły
bójkę
o
tę
jedną,
skromną
damę,
niebogatą
w
strojne
piórka,
taką,
jak
ta
wiejska
kurka.
-
Gdy
ma
tylu
amatorów,
po
co
jej
bogate
szatki?
Łaszki
dam
kosztują
sporo.
Ona
inne
ma
wydatki.
-
Jakie,
wilgo?
Zamożnego
weźmie
męża,
więc
dlaczego
na
weselny
strój
ma
skąpić?
-
Sroko,
każdy
mąż
batalion,
jak
w
małżeński
związek
wstąpi...
-
Zaraz
staje
się
kanalią?
-
To
za
mocno
powiedziane,
choć
nazajutrz,
już
nad
ranem,
idzie
szukać
nowej
żony.
Takie
to
są
bataliony!
No,
a
ona,
biedna
żona
przez
małżonka
opuszczona,
musi
sama
gniazdko
sklecić,
troszczyć
się
o
byt
dla
dzieci.
-
Czy
mąż
lubi
swe
pisklęta
i
przychodzi
nieraz
do
nich?
-
Gdzie
są,
nawet
nie
pamięta.
Takie
to
są
bataliony!
Całą
wiosnę
się
wałkonią.
Pysznią
się
swą
męską
szatą
od
Grodziska
aż
po
Goniądz.
Lecz
gdy
przyjdzie
skwarne
lato,
tracą
barwne
upierzenie.
-
To
jest
kara,
upomnienie,
żółta
wilgo!
Nawet
dziobem
można
czynić
dobro
wokół.
Bardzo
brzydko
być
nierobem.
-
Zgadzam
się
z
tym,
piękna
sroko,
że
tym
samcom
brak
bon
tonu,
lecz
należy
tu
też
wyznać,
że
tych
naszych
batalionów
bagna
Biebrzy,
to
ojczyzna.
Ale
coraz
mniej
ich
tutaj,
jak
puchaczy
i
wodniczek.
Martwią
się
tym
w
instytutach.
-
Wilgo,
jutro
je
policzę!
-
Zobacz,
sroko,
ornitolog
coś
notuje
pod
topolą.
On
policzył
bataliony.
Jest
wynikiem
zasmucony.
Propozycję
daje
taką:
Trzeba
szybko
owym
ptakom
przyjść
z
pomocą.
-
Ja
się
modlę,
droga
wilgo,
w
tej
intencji,
by
batalion
w
Biebrzy
godle
był
z
wodniczką
jak
najprędzej.
-
Zobacz,
sroko,
bataliony
idą
szukać
sobie
żony!
-
Niech
znajdują
ich
do
woli,
co
jest
także
naszą
wolą.
To
też
pewno
zadowoli
uczonego
pod
topolą.
Franciszek
Kobryńczuk
|