Każdego
dnia
spoglądam
na
Ciebie
wtulony
w
pamięć
dzieciństwa
tak
dobrze
i
tak
bezpiecznie
pod
skrzydłami
Matki
przeszytej
bólem
i
tęsknotą
ukojenia
kiedy
śnię
-
przychodzisz
do
mnie
z
bukietem
róż
wyrosłych
na
popękanej
ziemi
ciesząc
się
nimi
jak
ciepłem
każdej
modlitwy
Tyś
pierwsza
moje
ciało
naznaczyła
krzyżem
Kroplą
łez
skropiłaś
usta
Potem
drżącą
ręką
prowadziłaś
moje
małe
dłonie
na
czoło
piersi
ramiona
Szepcąc
-
Synku
-
tak
Zbawca
twój
konał...
Matczyna
twarz
ukryta
w
dłoniach
przy
porannym
pacierzu
aby
oddech
nie
zbudził
jeszcze
śpiących
dzieci
i
tylko
łzy
pukają
w
serce
jak
jesienny
deszcz
W
wiosenny
wieczór
pośród
białych
krzyży
Nad
grobem
twoim
w
pochyleniu
stałem
I
tylko
wargi
do
krwi
z
bólu
gryzłem
I
tak
jak
dziecko
za
matką
płakałem
|