Głuszec

Głuszec dzikim jest kurakiem,
jak nasz indyk, dużym ptakiem.
Od ogona aż do głowy
strojni¶ z niego idealny,
¶piewak i¶cie operowy
i zalotnik teatralny.
Jego żona zwie się głusza,
nie strojnisia; szaro-bura.
Strojem swym się nie napusza
ta troskliwa le¶na kura.
On ma barwne upierzenie,
Piórka mu za brodę służ±.
Czerwonawe ma nabrzmienie
nad oczami zwane róż±.
Głuszec sfruwa na dół z drzewa,
żeby swoj± pie¶ń wy¶piewać.
Jej trzy czę¶ci, to kłapanie,
korkowanie, szlifowanie,
czyli kija w kij stukanie,
korka z flaszki wyci±ganie
i ostrzenie zwykłej kosy.
Te zalotne głuszca głosy,
niby sk±d¶ tam pożyczone,
Ľródłem s± radosnych przeżyć.
Chciałoby się, żeby one
zawsze brzmiały w Białowieży.

Kiedy skończy się wesele,
piękne głuszców tokowisko,
głusza sama gniazdo ¶ciele,
nie na drzewie, ale nisko,
w dołku gdzie¶ na borowisku.

Chylę głowę m± w pokorze,
głuszo dobra, już bez męża.
W tym ogromnym, pięknym borze
szczę¶cie chodzi, bez oręża.

Franciszek Kobryńczuk

 

 

 

Poprzednia strona ] Spis ] Następna strona ]

Zapraszam na podobne strony... Ewa Białek

  

Powyższy tekst jest własnością jego twórcy,
na stronie tej został zamieszczony w celach edukacyjnych za zgodą autora.