Krzyś i Tygrysek
Tamte, te prawdziwe bajki o
Kubusiu Puchatku czytałem już tak dawno, że wcale nie jestem pewien, czy je naprawdę czytałem. Niemniej
Puchatek towarzyszy mi od zawsze. Pewnie już blisko 60 lat... Ciekawi mnie to, że nie ma siwego pyszczka jak ja.
Puchatek odczuwał zawsze jakiś
Niepokój Wewnętrzny... To coś takiego, co dzieci zawsze mają po imprezie urodzinowej w McDonald`s... te objawy czasem nazywają się po prostu „misiowatym brzuszkiem”, ale w tym przypadku to są zupełnie różne
przypadki...
To jest tak, że zjesz więcej niż możesz, a potem jeszcze chcesz, i jesz więcej, ale już jeszcze bardziej nie możesz...
Puchatek dobrze o tym wiedział z własnego doświadczenia.
Długo, długo się nad tym zastanawiał. [Chociaż w McDonald`s nie podawano miodu, więc
Puchatek nigdy tam nie bywał]. Długo się zastanawiał, ale nie to było kłopotem. Misie oczywiście znają się na zegarku, ale nigdy z niczym się nie spieszą , o ile nie ma gdzieś w pobliżu ulubionego słoiczka z miodem.
Puchatek nigdy szybko nie myślał. Zastanawiał się więc całymi dniami. A na końcu każdego zastanawiania się wychodziło mu zawsze na to samo: chodziło mu zawsze o
Krzysia...
To było dziwne. Krzyś NIE MÓGŁ PRZECIEŻ wzniecać
Niepokoju Wewnętrznego! Krzyś był Przyjacielem, przecież zawsze był gdzieś w pobliżu... naturalny, jak powietrze do
oddychania...
Zawsze było tak:
Jeśli Puchatek zaplątał się w jakąś skomplikowaną aferę [a często to się zdarzało, bo
Puchatek miał niebywały talent do zaplątywania się w różne
afery] wtedy zawsze zjawiał się
Krzyś... jak deus ex machina... Krzyś zawsze był
Szefem. Pojawiał się zawsze wtedy, kiedy był potrzebny, i rozwiązywał wszystkie niezwykle skomplikowane
kwestie... każdy problem załatwiał jednym stanowczym słowem...
I Puchatka to zawsze niepokoiło, chociaż, …z drugiej strony, było to niewymownie wygodne.
No to, skoro takie to wygodne było, to Puchatek przestawał się niepokoić prawie
natychmiast...
Pewnie dla tej wygody Puchatek uciekał wtedy do spiżarni... [Łakomstwo nie ma tu nic do
rzeczy!]
Tam czuł się bezpiecznie, wokół były półeczki pełne słoiczków z miodem... to było najważniejsze, a resztę załatwiał
Krzyś... idealny, bezpieczny świat dla małego Misia...
Siedział sobie tedy Puchatek w tej spiżarni, napychał misiowaty brzuszek miodem, a całą resztę Krzysiowi zostawiał... i myślał sobie, jaki jest szczęśliwy...
Ale jednak... nieustannie coś nie dawało mu spokoju. To był ten właśnie nieznośny
Niepokój Wewnętrzny w misiowatym brzuszku... Niepokój Wewnętrzny walczył o swoje miejsce z miodem ze słoiczków... [małe misie przecież mają niewielkie brzuszki...]
Niepokój i miód się nie mieściły naraz... Ten dyskomfort bardzo niepokoił
Puchatka...
A jak wszystkim wiadomo, misie niczego gorzej nie znoszą, jak dyskomfortu .
Któregoś dnia Puchatek postanowił coś z tym zrobić. Definitywnie postanowił, chciał mieć więcej miejsca w brzuszku na swój miód! Tak postanowił i już!.
Tylko nie bardzo wiedział , jak zrobić to „coś”, co miał z tym zrobić.
Obawiał się, że Krzysiowi sprawi to przykrość, a tego nie chciał... Lubił
Krzysia i nie chciał go ani skrzywdzić, ani urazić... Przez wiele dni, tygodni, miesięcy... może nawet przez wiele lat?
[nie wiadomo, jak długo... Puchatek ciągle jeszcze kiepsko liczył, pomimo ze już był, mentalnie przynajmniej,
Inżynierem]
No, ale na razie tylko myślał i myślał... I jak to zwykle bywa, od mieszania herbata nie zrobiła się słodsza... Słowem, z puchatkowego myślenia niewiele wynikało...
Nie wiadomo też dokładnie, kiedy to było, gdy
Puchatek spotkał Tygryska na łączce pod Wielkim Czarnym
Lasem... To było wielce tajemnicze spotkanie...
Wiadomo na pewno tylko jedno:
Tygrysek wywijał najbardziej zwariowane hołubce najzupełniej niczym się nie przejmując, a już
Krzysiem jakby najmniej... I Puchatka to strasznie dziwiło... Tylko to wiadomo na pewno.
Pozostała część tego spotkania jest owiana gęstą, nieprzeniknioną mgłą tajemniczości.
Niektórzy opowiadają, że Puchatek i Tygrysek rozmawiali o kwestiach egzystencjalnych, albo o kosmologii, zatrącając nawet o paradoks kota
Schroedingera i bozony Higgsa , a nawet o brany Hawkinga...,
ale znając Tygryska... to raczej mało prawdopodobne.
A i Puchatek , [chociaż za namową Kustosza przeczytał już jedną grubą książkę o dezintegracji pola czasu we wnętrzu czarnych dziur kosmicznych...] raczej też w czasie tego spotkania był zainteresowany zgoła sprawami całkiem innej natury...
Według innych relacji [a tak zwane „inne relacje” są z reguły mało wiarygodne]
Tygrysek w paru prostych słowach wyjaśnił Puchatkowi czym jest łakomstwo na życie... to przynajmniej zdecydowanie bardziej odpowiadało zainteresowaniom
Puchatka!.
Nie wiadomo, czy było tak, czy
tak... Nie wiadomo też, czy to właśnie dlatego Puchatek potem ćwiczył te tygryskowe hołubce na trawniku przed
Chatką przez następne kilka dni, tygodni, miesięcy, może nawet przez wiele lat?
Kiepsko mu szło też z tymi hołubcami, bo misiowaty brzuszek trochę mu przeszkadzał...
A Krzyś tylko się przyglądał i czasem się trochę naśmiewał, ale zawsze z takim ciepłym błyskiem w oczach... No więc
Puchatek nie gniewał się, tylko ćwiczył jeszcze bardziej uparcie.
Po pewnym czasie hołubce wychodziły mu już wyśmienicie. Sam nawet opracował fikołki własnego pomysłu!
Któregoś dnia... zostawił Spiżarnię i
Krzysia, i poszedł znowu do Wielkiego Czarnego Lasu. Miał tylko jeden, jedyny, maleńki słoiczek miodu w
plecaczku... i wcale nie żałował!
I okazało się, że Wielki Czarny Las jest o wiele większy, niż był
przedtem... można było sobie iść i iść... No i Puchatek tak sobie szedł przed siebie po prostu. Ani się obejrzał, kiedy powędrował w świat! Nawet sam sobie się dziwił, że
Krzyś nie jest mu już niezbędny do radzenia sobie z kłopotami...
Puchatek przekonał się na własne oczy, że świat jest większy niż
Wielki Czarny Las. I, że jest w nim wszędzie mnóstwo miejsca na wycinanie hołubców...
Owszem, tęsknił za Krzysiem i Przyjaciółmi z
Wielkiego Czarnego Lasu. Wysyłał im pocztówki z różnych miejsc... Ale wiedział już, że jest
DOROSŁY. Dorosłość nie przeszkadzała mu jednak w wycinaniu hołubców i fikołków własnego pomysłu!
Może właśnie dlatego nie ma jeszcze siwego pyszczka?