Sen zimowy
Minął styczeń, nastał luty... Zima jakby się wściekła! Po wiosennym grudniu śniegi i mrozy spadły nagle na
Wielki Czarny Las jak drapieżne ptaszysko ...
Puchatek długo walczył wewnętrznie z sennością zimową... Wszystko tylko dlatego, że
Miss Piggy nie mogła zrozumieć takiego marnotrawienia pięknego i kolorowego życia...
Dla Puchatka, co prawda, spanie było równie piękne i kolorowe, jak inne rodzaje aktywności... ba, może nawet jeszcze piękniejsze i bardziej kolorowe! Przecież spanie nie wymagało żadnego, literalnie
ŻADNEGO wysiłku... A wysiłek to było coś, co Puchatka jakoś nigdy specjalnie nie rajcowało.
Puchatek bowiem zawsze był zdania, ze ekonomizacja wysiłku jest najwyższą formą inteligencji. Dzięki temu powstała przecież cywilizacja!
Tym razem jednak było jakoś inaczej...
Puchatkowi jakoś zasnąć się nie udawało... Może to nawet nie to, żeby
Puchatek jakoś nadzwyczajnie się odmienił, o co to to nie! Niezmienność misiów jest legendarna i powszechnie uznawana niemal za dogmat...
Walka Puchatka z sennością zimową miała przyczyny zgoła prozaiczne...
Miss Piggy...
Słusznie odgadliśmy już dość dawno, że nie byłaby zachwycona misiem przesypiającym kilka radosnych miesięcy!
Ilekroć Puchatek już, już miał się otulić w cieplutki
sen... przypominał sobie nagle, że na pewno Miss Piggy czeka na smsa... Po pamiętnej kolacji w
Centrum Handlowym Puchatek dostawał mnóstwo SMS-ów od MP... Deprymowało go to trochę, bo
[jak każdy gentleman] czuł, że powinien odpisać na każdy z
nich i to niezwłocznie... tym bardziej, że Miss Piggy zajęła sporo przestrzeni w jego
Małym Rozumku... często jednak był niezmiernie zajęty czymś
innym... a potem, jak to misom się zwykle przydarza, zapominał po
prostu...
Przypomnienia nachodziły go osobliwie wtedy właśnie, kiedy zasypiał! Zrywał się więc z ciepłej pościeli i odpisywał na zaległe SMS-y... Potem długo nie mógł zasnąć, bo ciągle czekał, czy nie nadejdzie kolejny SMS w odpowiedzi na odpowiedź...
Powodowało to pewien mały dyskomfort, który
Puchatek zaniedbywał kompletnie przez pewien czas... Puchatek marzł, a ciepła pościel stygła...
W swojej Chatce [i tak już ocieplonej na wszystkie najnowsze, podobno niezwykle wydajne sposoby] przygotowany był perfekcyjnie do snu zimowego w cieplutkiej pościeli... Ale nie było tam ogrzewania! Był w
Chatce, co prawda, śliczny kominek, ale nigdy nikt w nim nie zapalił ognia!
Misiowi o Bardzo Małym Rozumku nigdy nie przyszło do głowy, żeby łazić po
Wielkim Czarnym Lesie i zbierać mozolnie chrust na opał... Przecież i tak zawsze zapadał w sen zimowy, albo wyjeżdżał do parnej, upalnej dżungli, gdzie słowo „ogrzewanie” nie istniało w słownikach... Kominek był piękną ozdobą
Chatki i tyle!
Puchatek chrustu nie zbierał, bo nie widział takiej potrzeby.
[wiadomo, „ekonomizacja wysiłku jest najwyższą formą inteligencji”]
Teraz, wraz ze swoją forma inteligencji marzł i czekał na SMS-y...
Nie spał po zimowemu, więc, co dość oczywiste, musiał od czasu do czasu przekąsić
Niewielkie-Co-Nieco... wkrótce więc skończyła się [przygnębiająco znowu] zawartość spiżarni.
Puchatek wyszukał więc wszystkie barchanowe majty, swetry,
bluzy i skarpetki... ubrał się „na cebulkę” zabrał puściuteńki plecaczek i wybrał się znowu do
Centrum Handlowego…
Tym razem nie miał żadnych problemów po drodze... misiowaty brzuszek był tylko rozkosznym wspomnieniem, a pusty plecaczek
Puchatek przezornie ciągnął za sobą na sznureczku...
Tunel okazał się więc fraszką, już po paru minutach,
Puchatek, ku swojemu ukontentowaniu, znalazł się ponownie w hallu
Centrum Handlowego...
I naraz... ogarnął go bezmiernie jakże mu znany i ulubiony zapach rozgrzanego miodu!
Nikt z zacnych Czytelników nie zdziwi się, ani nie oburzy, że
Puchatek bez namysłu... podążył za tym smakowitym zapachem.
Nasi zacni i inteligentni Czytelnicy oczywiście już wiedzą, dokąd trafił wygłodzony
Puchatek!
Tym razem, z nikim się w drzwiach nie zderzył... być może, byłoby lepiej, gdyby jednak trafił na kogoś... ale
NIE.
Wszedł do restauracji bez przeszkód. Było pustawo i większość świateł była zgaszona. Zbliżała się już pora zamykania
Centrum.
Puchatek usiadł przy najbliższym wolnym stoliku i począł dość niecierpliwie przerzucać menu, czekając na podejście kelnerki... wiedział oczywiście, że nie zamówi nic innego, tylko suflet w miodzie... przeglądał menu tylko tak sobie... żeby się czymś zając .
Kelnerka dość długo zdawała się nie zauważać skromnego, niepozornego
misia... W końcu Puchatek doszedł do przekonania że jednak jest
SZCZEGÓLNIE GŁODNY... Odłożył menu i począł rozglądać się za kelnerką.
I WTEDY:... Zobaczył Miss Piggy!!!!!! Zajęta była
bardzo... i bardzo mrugała rzęsami !... Rozmawiała z Prosiaczkiem, który najwidoczniej załatwił już najważniejsze sprawy dotyczące skupu złota dla
Fort Knox. Puchatek wtedy sobie pomyślał... „czas chyba na dorosłość” .
Nasi Czytelnicy wiedzą oczywiście, że
Puchatek był już wtedy aż nadto DOROSŁY. Czasem tylko sam przed sobą udawał, że ciągle jest
Małym Misiem. :-)