Świat jest piękny
W poprzedniej bajce Puchatek
doszedł do KONKLUZJI,
więc poczuł się już intelektualnie spełniony. A jakoś tak
jest, że jeśli ktoś poczuje się intelektualnie spełniony,
to natychmiast przestaje rozmyślać. Gdyby nie to, naszłyby go
refleksje, że być może doszedł nie do KONKLUZJI, lecz
do zwykłej, banalnej prawdy.
Co prawda, wątpimy wielce, czy
ta konstatacja popsułaby dobre samopoczucie Puchatka...
A samopoczucie Puchatek
miał wyśmienite. Gdyby kiedyś zainteresował się filozofią
a nie tylko inżynierią, powiedziałby o sobie, że poczuł się
epikurejsko...[cokolwiek by to mogło oznaczać, poza zwykłym
zadowoleniem z siebie]... Kiedyś
czuł się epikurejsko w dawnych, dobrych czasach, kiedy
wchodził do spiżarni pełnej pełnych słoiczków i hodował
kwiatki w ogródku. Również i w innych, trochę mniej dawnych,
ale i tak jeszcze dobrych czasach, kiedy wycinał hołubce w dżungli
panamskiej, zwiedzał wyspy z palmami, albo rozwijał żagle
na najwyższym maszcie żaglowca.
Słowem, Puchatek doszedł
do jeszcze innego wniosku. [nie nazwiemy go tym razem konkluzją,
a to z oczywistych powodów. Mianowicie Puchatek chyba nawet nie
wiedział, że doszedł do wniosku...]
A to coś [co nie jest ani
wnioskiem, ani konkluzją] brzmi tak:
Świat
jest piękny na bardzo różne sposoby.
Puchatek wyszedł więc
z chatki żeby sprawdzić na własne oczy jak ten piękny
świat wygląda tego wieczora. Było już ciemno. Wdrapał się
na pobliski pagórek i gapił się na autostradę, pełną tym
razem białych i czerwonych świateł pędzących z oszałamiającą
prędkością skądś-tam dokądś-tam... Dziwił się nawet sam
sobie, że jakoś nie żal mu było tego kawałka Wielkiego
Czarnego Lasu, który pożarła autostrada.
Patrzył tak przez cały wieczór,
myśląc o tym, że ktoś tam w tych samochodach siedzi i pędzi
tak szybko… bo może tęskni za kimś bardzo...
i bardzo, bardzo chce się spotkać jak najszybciej?
Wtedy jakoś tak poczuł, że nie
wystarczy tak sobie zwyczajnie tęsknic, jak to miał w zwyczaju
w czasie swoich podróży. Warto
może czasem, zamiast tęsknić bezproduktywnie,
po prostu zwyczajnie spotkać się z TYM KIMŚ? Oczywiście, żeby się z kimś
spotkać, trzeba z chatki wyjść i do tego kogoś pójść.
Jak już wiemy, Kubuś w życiu
codziennym stosował zasadę ekonomizacji wysiłku, więc
zamiast „pójść” zdecydowanie wolał
„wygodnie pojechać”. Tym bardziej, że jeżdżenie
jest zdecydowanie szybsze od chodzenia. Jeśli się więc bardzo
tęskni, to oczywiście lepiej pojechać, niż pójść!
Postanowił więc możliwie niezwłocznie
kupić sobie samochód. Nie był pewien czy koniecznie taki
wielki i czarny, jak te z autostrady... Bardziej podobałby mu
się różowy kabriolet w piękne, wielkie, zielone grochy...
Proszę pamiętać, że
przeciwieństwie do postanowień innych stworzonek, w
przypadku postanowień misiów
„możliwie niezwłocznie”
wcale nie oznacza „już zaraz, teraz,
natychmiast”!
Puchatek postanowił kupić
samochód, to po prostu znaczy, że postanowił przemyśleć to
postanowienie.
Ukontentowany niezmiernie poszedł
wreszcie spać. Przyśniło mu się, że pędzi różowym
kabrioletem po autostradzie. I że na końcu tej autostrady
czeka Krzyś, Prosiaczek, Tygrysek i wszyscy inni... To był
znowu niezwykle miły sen, ale niestety
rano znowu go nie pamiętał...
;-)
Niemiłe, poranne burczenie w
brzuszku uświadomiło mu, że ciągle jeszcze nie udało
mu się wymyślić samoodnawialnej półeczki z miododajnymi słoiczkami.
Podjął więc postanowienie, że poświęci się również temu
problemowi. Jako Inżynier wiedział, że projekt i konstrukcja
musi potrwać dość długo, niestety. Pomimo burczenia w
misowatym brzuszku epikurejski nastrój nie opuścił go jednak.
Był pewien, że tak, czy owak, jakieś rozwiązanie się
znajdzie.