Żaby i inne małe zwierzątka
Obserwowanie autostrady z pagórka
zajęło Puchatkowi naprawdę kawał czasu... A potem...
Zupełnie niespodziewanie pagórek
w pobliżu chatki okazał się miejscem o ograniczonym
komforcie... Puchatek może nawet posunąłby się do
bardziej radykalnych określeń, ale powstrzymywało go dobre
wychowanie i nieznośne, rozpraszające jasność umysłu,
burczenie w brzuszku...
Nie zwlekając więc, Puchatek
podjął decyzję godną nieustraszonego globtrotera [którym był
przecież bez wątpienia!]. Wobec przygnębiającej i
beznadziejnej pustki w Spiżarni, postanowił odwiedzić
hipermarket po drugiej stronie autostrady.
Zejście ze szczytu pagórka,
jakkolwiek mozolne, okazało się fraszką w porównaniu do prób
znalezienia sposobu na przejście przez autostradę... Drogę
zagradzał skomplikowany system siatek, płotów barierek... nie
mówiąc już i nieprzerwanym strumieniu pędzących z rykiem,
przerażających, stalowych bestii, gotowych rozjechać małego
misia na miazgę...
Było to dość deprymujące... Puchatek
szybko stwierdził, że to trudniejsze, niż żeglowanie... [to
dość oczywiste, bo na morzu przecież nie ma płotów]
Puchatek wolałby
przedzierać się przez zwykłą, normalną dżunglę,
jakich przecież pełno jest wszędzie na świecie.
Poczuł się więc Puchatek
mocno zdeprymowany, o kompletnym zagubieniu nie wspominając...
I niespodziewanie zupełnie,
zobaczył coś, co wyglądało jak wejście do norki Prosiaczka!!!
To było zupełnie niewiarygodne zdarzenie. Dziwne było
jednakowoż to, że brakowało tabliczki z napisem : „Norka
Prosi” [Puchatek pamiętał, że brakujące „aczka”
się nie zmieściło na deseczce...]
No więc tabliczki nie było...
ale to nie zniechęciło Puchatka, [przecież minęło
sporo lat już] zajrzał więc ciekawie do norki. Zajrzał... i NIC!
I tak, jak kiedyś, im bardziej
zaglądał do norki, tym bardziej Prosiaczka tam nie było...
W norce nagle zapanował
jednakowoż niezwykły rejwach... a po chwili, Puchatek
musiał się odsunąć od wejścia, bo z norki wymaszerował cały
kierdel zielonych żab, uśmiechniętych od ucha do ucha... i
gadających bez przerwy. Żaby gadały bez przerwy chyba do
samych siebie, bo te inne wcale nie słuchały tych
innych-innych. Na samym końcu pojawiła się nieco przyciężkawy
Pan-Żaba...
„Hej! Jestem Kermit”
wrzasnął do Puchatka.
Widać było od razu, kto tu rządzi...
:-)
Puchatek miał niejasne
wrażenie, że Kermit w trzy sekundy przeliczył cały
zielony kierdel... chyba wszystko mu się zgadzało, bo po krótkiej
chwili gębula mu się rozciągnęła w uśmiechu...[teraz ten
jego uśmiech chyba sięgał ze dwa metry poza uszy.]
Puchatek zdobył się na
odwagę, żeby zapytać, co te wszystkie żaby robiły w norce Prosiaczka,
i gdzie też Prosiaczek
się podziewa...
Nie musimy mówić w tym miejscu,
że i tak wielkie i wyłupiaste oczy Żaby stały się
jeszcze większe od jej uśmiechu...
zaraz potem Kermit padł na wznak i rechotał
przez dłuższy czas machając łapkami w powietrzu, dość
niezgrabnie zresztą … No ale, jak wiemy, rozbawienie
okazuje się najczęściej zupełnie nieumiejętnie.
Kiedy wreszcie Kermit-Żaba
doszedł do siebie, wyjaśnił Puchatkowi, że domniemana
Norka Prosiaczka, to zwykły Tunel pod autostradą
dla Żab i Innych Małych Zwierzątek. Zbudowany został
właśnie specjalnie dla nich na kategoryczne żądanie Krzysia
i jego kolegów. Kermit nazywał ich „klubem ekologów”.
Następny dzień upłynął Puchatkowi
na rozmyślaniu, czy on też jest Innym Małym Zwierzątkiem,
czy Tym Trochę Większym... Prawda, że podczas hołubców
zrzucił ładne parę funtów... ale pewności nie miał, czy to
go kwalifikuje do tych „Małych”... Może był
chociaż „Inny”?
Nie wiedział. Wiedział jedno z
całkowitą pewnością, nie był żabą!
No więc nie wiedział zupełnie,
czy ma prawo skorzystać a dobrodziejstwa tunelu... Miał obawę,
że kiedy budowano ten Tunel, nikt nie pomyślał właśnie
o nim szczególnie...
A jednak, chciał koniecznie
dostać się do hipermarketu po drugiej stronie. Tam przecież
czekały słoiki miodu i Krewni-i-Znajomi-Królika, którzy
mogli mu przecież udzieli informacji o D.P. [Dawnych
Przyjaciołach- naprawdę strasznie tych skrótów nie lubimy!]
Potem przypomniał sobie, że w
„klubie ekologów” był też i Krzyś... a on
przecież MUSIAŁ pomyśleć o Puchatku... Inaczej
być nie mogło!
Następnego wieczora Puchatek
siedział kilka godzin przeglądając w internecie najnowsze
zdjęcia satelitarne okolicy Wielkiego Czarnego Lasu...
A potem podjął [znowu] DECYZJĘ!
Wziął więc Puchatek
latarkę na diodach, telefon z GPS-em i plecaczek na słoiki...
[na wszelki wypadek zabrał też staromodny, zwykły żeglarski
kompas magnetyczny] i
ruszył przed siebie w nieprzeniknioną ciemność Tunelu...
Tak wędrując w tych mrokach postanowił, że kiedy
spotka się wreszcie z Krzysiem, to mu powie prosto z
mostu i zupełnie bez misiowatych ogródek:
„Te tunele
powinny być porządnie oświetlone!”