Misioteligencja...
Jak pamiętamy Puchatek
wdał się kiedyś w zażyłość z Kustoszem Wielkiej
Biblioteki Najmądrzejszych Książek... Ta, przyznajmy to, dość
ryzykowna dla Misia o Bardzo Małym Rozumku,
zażyłość, często wyprowadzała naszego misia na
jakieś manowce rozmyślania o WSZYSTKIM... Im więcej czytał,
tym więcej rodziło się w misiowatej łepetynce pytań na
temat tego WSZYSTKIEGO.
A jak to każde, nawet bardzo małe
dziecko wie, rozmyślanie o WSZYSTKIM, jest tak naprawdę rozmyślaniem
o NICZYM...
To trochę tak, jak ci autorzy
Najmądrzejszych Książek, którzy albo wiedzieli wszystko o
prawie niczym, albo nic [lub prawie NIC] ale za to
o wszystkim...
Kubuś też to wiedział
oczywiście, ale jakoś mu to nie przeszkadzało.
Miał zawsze pod bokiem rozkoszny słoiczek miodu, co
znakomicie poprawiało jego zdolności intelektualne. Jak
powszechnie wiadomo, w słoiczkach miodu tkwią nie tylko kwanty
czasu , ale i moc
intelektualna zupełnie niezwykła.
Pozwalał sobie tedy czasami Kubuś
na swobodne żeglowanie w niezmierzonych przestworzach
intelektualnych dywagacji... Zapominał wtedy o wszystkich
przykrościach, jakie napotkał i w Stumilowym Lesie,
kiedy był jeszcze mniejszym misiem, i potem, kiedy wycinał hołubce
na wyspach z palmami , w dżungli i w takich tam innych
miejscach...
Wciągało go to rozmyślanie tak
bardzo, że nawet czasem zapominał, gdzie odłożył łyżeczkę...
Bardzo go później rozśmieszało, kiedy zamyślony i wpatrzony
w gwiazdy sprzed milionów lat szukał po omacku tej łyżeczki...
a ona jakoś tak sama z siebie mu się tak przylepnie do łapki
przyklejała...
Rozśmieszało go to, bo przecież
jakoś tak jest, że te naprawdę mądre rzeczy na świecie są
śmieszne i radosne. A słoiczki z miodem są jedną z niewielu
rzeczy Naprawdę Mądrych!
No, ale chyba zabrnęliśmy w
dygresje, a porządne bajki tolerują dygresje tylko do pewnego
stopnia.
Wracajmy więc czym prędzej do
zażyłości Puchatka z Kustoszem.
Kustosz był osobą światłą,
starał się [jak to się mówiło w czasach jego młodości]
„starał się iść z postępem”. Puchatek już
nie musiał ruszać swojego jestestwa z Chatki.
Kustosz podpowiedział mu, że teraz już prawie cała
Biblioteka Najmądrzejszych Książek jest dostępna na
Puchatkowym laptopie. Leniwego naszego Misia niezwykle ta możliwość
uradowała! Trochę tylko było mu żal tej cukrowej waty przed
gmachem Biblioteki ... No, ale mógł sobie Plutarcha poczytać
we własnej Chatce i nawet sierści nie przyczesać , bo przecież
wychodzić nie musiał...
Po jakimś czasie... [bo co
prawda przecież Puchatek dużo myślał, ale myślał
powoli i nie zawsze do końca...]
Puchatek dowiedział się, od
Kustosza oczywiście, że jego laptop ma kamerkę i
mikrofon...
Kustosz też jakoś
niezbyt wyraźnie napomknął, że ilekroć Kubuś czegoś
szuka w Wielkiej Internetowej Bibliotece, to jakieś sprytne
maszyny obserwują i zapamiętują to, co Puchatek wklepie w
swojego, osobistego przecież, laptopa...
Zaniepokoiło to Puchatka. Podejrzliwie też zaczął
spoglądać na swojego smartfona... podobno ta maszynka cały
czas melduje komuś tam, na której łączce wyleguje się
Puchatek... Nie była
to komfortowa konstatacja.
Nagle pomyślał, że jego
spokojne, prywatne życie w Chatce mogą obserwować
miliony innych zwierzątek... Początkowo nawet nieświadomie
przyczesywał futerko zanim włączył laptopa...
Kiedy się nagle przyłapał na
tym przyczesywaniu, Puchatek
zajął się poszukiwaniem mikrofonu i kamerki na swoim
laptopie... Znalazł dość szybko dwa maleńkie otworki z
odpowiednimi ikonkami... przecież jest inteligentnym misiem..
Zakleił je plastrem, bo jakoś
nie umiał uwierzyć Kustoszowi, że można je wyłączyć
„systemowo”...
Dość długo potem [w pojęciu
Puchatka „dość długo” oznaczało coś około dwóch
„ziemskich” miesięcy- [wiadomo przecież, że miesiące
bywają też nieziemskie] No
więc Kubuś dość długo zastanawiał się, czy to
wystarczy dla ochrony jego prywatności...
No i oczywiście, na koniec tych dywagacji, żadnej pewności
nie miał.
Im dłużej siedział w
Internecie, tym bardziej czuł się obserwowany …. tylko
nie bardzo wiedział kto tak naprawdę go obserwuje...
Potem zauważył, że za każdym
wejściem do Internetu, pojawiają mu się „jakoś tak
samoistnie” oferty na coraz tańsze słoiczki wypełnione
coraz bardziej smakowitą zawartością. Oferty zawierały tez
darmową dostawę do Chatki kurierem w ciągu jednego dnia oraz
spore rabaty za systematyczne zamówienia... Niezmiernie to
usatysfakcjonował naszego Misia, tak bardzo, że zapomniał
zupełnie o przyczesywaniu futerka.
Puchatek złożył więc
radośnie zamówienie na systematyczne dostawy słoiczków i na
swoim koncie w internetowym banku złożył dyspozycję na
comiesięczną regulację należności.
Usatysfakcjonowany wyłączył
laptopa i... wtedy dopiero Puchatek zrozumiał, że ktoś
inny już wymyślił samoodnawialną półeczkę.